wtorek, 22 grudnia 2015

"Dotyk Julii" Tahereh Mafi


 Jak można zauważyć po tytule - Julia jest główną bohaterką tej książki. Jest to siedemnastolatka obdarzona darem (według niej przekleństwem), a mianowicie - jej dotyk zabija, jest niczym rosiczka i jakby tego było mało zauważamy, że pogodziła się ze swoim losem, co więcej, sama uważa, że nie zasługuje na dobro, bo jest potworem. Dziewczyna od 264 dni jest zamknięta w małej celi, coś w stylu izolatki dla chorych psychicznie. Jednak pewnego dnia w jej życiu (i celi) pojawia się Adam i od tamtej pory jej życie zaczyna się zmieniać. Szczególnie później, gdy poznaje Warnera - dowódcę armii należącej do Komitetu Odnowy, który proponuje jej swego rodzaju współpracę na jego warunkach, co i tak może być zadowalające, gdyż dziewczyna mogłaby prowadzić w miarę normalne życie. Jak to bywa w tego typu książkach - cele Warnera i Julii są zupełnie inne, gdyż dowódca chce dzięki jej mocy zawładnąć światem, a  dziewczyna nie chce się w to angażować, buntuje się. Nasza główna bohaterka musi stanąć w obronie swoich przekonań, będzie walczyć i nie będzie w tym sama, ponieważ u jej boku stanie ktoś, kogo kocha.


"- A ty ile masz lat?
- W przyszłym roku będę miał jedenaście.
Śmieję się.
- Więc masz dziesięć?
Zakłada ręce. Marszczy brwi.
- Za dwa lata będę miał dwanaście.
Chyba już kocham to dziecko."

Autorką jest Tahereh Mafi, która pozytywnie zaskoczyła mnie swoim pomysłem na książkę, a zarazem lekkim, przyjemnym stylem pisania, bo przeważnie pomysł, a styl kolidują ze sobą, więc ta pozycja cieszy mnie podwójnie. Książkę dzięki temu pochłonęłam w jeden dzień, a dwie pozostałe części poszły mi jeszcze szybciej. Autorka przewidziała zwroty akcji, często pojawiały się fragmenty trzymające czytelnika w napięciu, niektóre momenty złościły do czerwoności, ale to wszystko idealnie ze sobą współgrało. Jest sporo postaci, co powoduje, że każdy znajdzie sobie swoją ulubioną i skrajnie znienawidzoną, choć to zdanie może się zmienić z drugim i trzecim tomem i już wcale by mnie to nie zdziwiło, bo są ku temu powody.
"- Idź spać.
- Idź do diabła. - Zgrzyta zębami.  Idzie do drzwi.
- Jestem już w połowie drogi."
 Okładka jest świetna, szczególnie, że cała trylogia ma okładki o tym samym motywie. Wyrażają pewną głębię, zaciekawiają i skłaniają do refleksji. W końcu, czemu jet wodospad w kąciku oka? Dlaczego z rzęs wyrastają martwe drzewa pozbawione liści? Jestem wręcz zakochana tym wydaniem, które według mnie jest najładniejsze, wszystko jest spójne, nieprzerysowane i co ważne - nawiązuje do fabuły

 "-Jesteś bardzo apetyczna kiedy się złościsz.
- To pech, bo dla Twojego podniebienia jestem trująca."

Cała trylogia powaliła mnie na kolana i zdecydowanie polecam przeczytanie tej lektury. Sama z zapartym tchem przeczytałam tę książkę w zaledwie kilka godzin, a po skończeniu pierwszego tomu miałam uczucie pustki, bo nie mogłam jeszcze sięgnąć po następny tom tej serii i następnego dnia już znalazłam się w księgarni. Zakochałam się w niektórych bohaterach, przeżywałam tę przygodę razem z nimi i zapewne zabiorę się jeszcze raz do przeczytania tej trylogii. 

 "Zamknęli mnie z chłopakiem. Z chłopakiem.
Dobry Boże.
Próbują mnie zabić.
Zrobili to celowo."


poniedziałek, 8 czerwca 2015

"Z tobą lub bez ciebie" Carole Matthews

 Książka opowiada o parze z czteroletnim stażem związku. Z pozoru są idealni, pracują w dobrych siedzibach, posiadają wspólny dom, jednak łówna bohaterka (Lyssa) ma pewną... manię. Bardzo pragnie dziecka, jednak niestety ich czwarta już próba zapłodnienia in vitro zakończyła się, jak to ujęła autorka, czerwoną masą w muszli klozetowej i łzami. Jakby tego było mało odchodzi od niej Jake, który jest po prostu bezdusznym draniem i nawet nie ma zamiaru mówić swojej (już byłej) kobiecie o tym, że nadzwyczajnie w świecie ma romans. Lyssa stara się nie zwariować i powoli układa sobie życie, choć ze względu na jej pewne marzenie, a wręcz pragnienie jest jej zdecydowanie ciężej niż przeciętnej kobiecie. Postanawia dość drastycznie zmienić swoje życie, gdyż planuje dość niecodzienną podróż do Nepalu. Jak można się też zorientować po tematyce książki - w ciągu tej podróży coś zaiskrzy, a po powrocie Jake wróci z podkulonym ogonem. Jednak jak ułoży sobie życie bohaterka?

„Kobiety mogą sądzić, że panuje równouprawnienie, ale jedyne, co możemy, to kląć, upijać się do nieprzytomności, uprawiać seks z byle kim, pracować od świtu do nocy za małe pieniądze i rodzić dzieci poczęte ze spermy dowolnego dawcy”
 Ta opowieść jest napisana z dużym poczuciem humoru, zawiera też pikanterię w dobrym guście, a zarazem jest lekka i przyjemna, choć ja ciągle z nienawiścią czytałam rozdziały z punktu widzenia Jake'a. Ta postać irytowała mnie niemalże od pierwszych stron książki, jego upór i próżność pozostawiały wiele do życzenia, jednak Lyssa niezbyt odstawała w kwestii irytowania, bo każda strona usłana jej żalami była jak wędrówka po rozżarzonych węglach. W całości książka jest dobra i nic nie przechyla szali by wskazywać ją jako złą, czy też wyśmienitą, po prostu lekka i przyjemna na spokojne wieczory. W późniejszej akcji bezprecedensowo poprawia humor, a w całości potrafi nauczyć i dać wiele mądrych wskazówek.

"- Potrzebuję przestrzeni - mówi Jake, gdy ja użalam się nad sobą.
- Nie jesteś kosmonautą. Nie potrzebujesz przestrzeni. Tylko kosmonauci i Sigourney Weaver potrzebują "przestrzeni", żeby żyć. Reszta rodzaju ludzkiego musi pogodzić się z ograniczeniami - biur, domów, związków - o to w tym wszystkim chodzi. Żaden człowiek nie jest samotną wyspą. A żaden mężczyzna, którego plemniki określono jako "niemrawe" nie ma prawa mówić mi czegoś takiego."

 Autorka pisze raz z punktu widzenia Lyssy, a w kolejnym rozdziale z punktu widzenia osoby trzeciej relacjonuje to, co się dzieje u Jake'a, co pozwala na wpasowanie się w lekturę i bycie jak najbardziej na bieżąco z tym, co się dzieje u naszych bohaterów. Carole Matthews jest dobrą pisarką, ma lekkie pióro i zapewne dystans do tego o czym pisze. Zachowuje dobrą klasę, jej pikanteria nie jest wymuszona, ani też nie gorszy czytelnika. Określenia, których używa są humorystyczne, pomagają człowiekowi wczuć się w historię, gdyż ta książka widocznie miała pokazać, że nie każda książka w której znajduje się jakiś problem bohaterów jest wyciskaczem łez. Książkę czyta się zaskakująco szybko dzięki prostocie języka.

"Wolne kobiety noszą na plecach barwne narzutki w paski, żeby pokazać, że wciąż są do wzięcia. Kobiety tragarze są wyjątkowe. Nie uważa się tej pracy za odpowiednią dla niezamężnej kobiety. W ich wioskach będą się na to krzywili. Te dziewczyny to początkujące feministki."

 Dla mnie okładka książki pozostawia wiele do życzenia, całkowicie nie wpadła mi do gustu. Mężczyzna ma włosy mokre, lub całkowicie przetłuszczone, co nie zachęca, a kobieta jest w pełni umalowana, upiększona. Stanowi to swego rodzaju kontrast, który niezbyt mi się podoba. Jednak sama prostota książki jest na plus, wszystko jest przejrzyste i nieskomplikowane, zresztą czego można oczekiwać po tego typu książce?

"Jeśli naprawdę uważasz, że chcesz mieć dzieci, weź je wszystkie na dwadzieścia cztery godziny. I męża. Wyświadczysz mi wielką przysługę. Przyprowadzisz ich potem, błagając o litość, i popędzisz prosto na podwiązanie jajowodów"

 Polecam książkę tym, którzy chcą się zrelaksować, odetchnąć i zastanowić się nad swoim życiem. Mimo jej przeciętności (i jak dla mnie za dużych spojlerów w opisie z tyłu książki) jest to pozycja, którą jak najbardziej warto przeczytać.






niedziela, 7 czerwca 2015

"Utrata" Rachel Van Dyken



 Książka opowiada o Kiersten, osiemnastoletniej dziewczynie z problemami przeszłości, która wybrała się na studia, gdzie też poznała swojego opiekuna roku - dwudziestojednoletniego przystojnego, odważnego i z pozoru niezwykle rubasznego mężczyznę. Ich drogi krzyżują się już na pierwszych stronach książki. Jednak, czy dadzą radę przejść razem przez problemy, które czekają na ich drodze? Czy będą razem? By się tego dowiedzieć wystarczy sięgnąć właśnie po tę książkę.

 "- Nie bój się, nie gryzę - zapewniłem.
- Ale liżesz."

 Książka New Adult z serii "Zatraceni". Jest to pozycja przy której górują silne emocje i pełne wzruszenie, więc radzę zaopatrzyć się w chusteczki, bo choć ja sama w sobie nie płaczę przy czytaniu książek, to ta była jedną z niewielu, której udało się mnie demonstracyjnie powalić na kolana i doprowadzić do łez. "Utrata" dostarcza też czytelnikom niezliczoną ilość scen wręcz komicznych, gdzie uśmiech na twarzy jest w pełni gwarantowany. Książka wywołuje silne i skrajne emocje z dwóch przyczyn: poważnej choroby, która ma swoje miejsce w tej książce, jak i przecudownych bohaterów, tu nawet nie chodzi tylko o Kiersten, czy Westona, ale o wszystkich bohaterów tej pozycji. Mój egzemplarz jest zapełniony masą małych karteczek samoprzylepnych w celu zaznaczenia wyjątkowo podobających mi się fragmentów, jednak ostatnie osiemdziesiąt stron książki obyło się bez ani jednej karteczki. Po prostu tam akcja rozkręca się najbardziej, wszystko staje się jasne i przejrzyste, a też właśnie te strony są najbardziej emocjonalne, więc pewnie mało osób było w stanie zaznaczyć tam jakiś fragment.

"Telefon zawibrował mi w dłoni. W końcu!
Spojrzałem na wiadomość.
Dzisiejszy wieczór nadal aktualny?
Nie potrafiłem ukryć radości. Miałem taką minę, że pani profesor ani chybi pomyślała, że jestem na haju albo oglądam świerszczyki.
- Czy jest coś, o czym chciałby się pan podzielić z resztą grupy, panie Michels?"

Autorka postanowiła podzielić tę książkę i prawdopodobnie w ten sposób sprawiła, że emocje silnie towarzyszą nam przy niemalże każdej stronie, a to dzięki temu, że Rachel Van Dyken pisze tą książkę z punktu widzenia Westona jak i Kiersten, każde z nich ma swój rozdział naprzemiennie, choć czasami zdarza się, ze dwa rozdziały pod rząd należą do jednego bohatera. Sposób pisania autorki jest lekki, przyjemny dla oka i dzięki temu łatwiej jest wpasować się w fabułę. Dodatkowo autorka ma poczucie humoru, co zgrabnie wykorzystała też w swojej książce. Na samym końcu można powiedzieć, że Rachel nie opisuje tych emocji (pod względem choroby) z niczego, ponieważ dedykowała ją swojemu wujowi, który został dotknięty nieuleczalną chorobą.

"Nie ma pojęcia, co ze mną wyprawia... Jest moim lekarstwem i nadzieją. Jest dla mnie wszystkim. Gdyby w ten sposób można było uleczyć serce..."
Okładka książki jest prosta, zachowuje najważniejsze informacje, a w dodatku jest dobrze dobrana kolorystycznie, gdyż wszystko jest stonowane. Czarno-białe zdjęcie przystojnego mężczyzny z tytułem i mieniem autorki w kolorze czerwonym. Można by to interpretować na wiele sposobów, więc już sama okładka daje do myślenia i przyciąga wzrok potencjalnego czytelnika.

" Odwróciłam się jeszcze, żeby rzucić mu ostatnie, wściekłe spojrzenie i wpadłam na drzewo.
A przynajmniej myślałam, że to drzewo.
Tyle że drzewa nie są ciepłe.
I nie mają jedno-, dwu-, trój-, cztero-, sześcio-, dobry Boże, ośmio-? Ośmiopaków? Czy ja naprawdę dotykałam czyjegoś ośmiopaka? I, słodki Jezu, liczyłam. Dotknęłam każdego mięśnia. A moja ręka zatrzymała się na brzuchu obcego mężczyzny."

Zdecydowanie polecam "Utratę" i nie ważne w jakiej intencji macie zamiar ją czytać, gdyż ta książka i tak zdecydowanie zachęci was do życia. Zapewne spowoduje, że będziecie mieli refleksje nad własnym życiem i nie opuści waszych myśli przez dość długi czas.

poniedziałek, 18 maja 2015

TAG: The Tittles Book Tag

Naszło mnie dzisiaj zdecydowanie na tagi książkowe, więc mało myśląc szybko znalazłam dość popularny i ciekawy (według mnie) tag. Pododaję też cytaty z tych książek. Zapraszam do czytania :D


  • 1.  Książka o najdłuższym tytule:  
Dodam, że to jest jednocześnie książka, którą kupiłam ze względu na sam tytuł. Mianowicie chodzi o "Wiewiórki z Central Parku są smutne w poniedziałki" autorstwa Katherine Pancol.
 "Często życie bawi się z nami. Podsuwa nam diament kryjący się pod upuszczonym biletem do metra lub w fałdzie zasłony. Zaklęty w słowie, spojrzeniu, nieco naiwnym uśmiechu."
  • 2. Książka o najkrótszym tytule: 
Prawdopodobnie "Brida" Paula Coelho, ale mogę się mylić. Jak kiedyś znajdę u siebie jakąś z krótszym tytułem, to wam zrelacjonuję :)
"Tyl­ko ten, kto spróbo­wał gorzkiego wi­na, roz­pozna smak dobrego." 
  • 3. Tytuł książki, który nie ma zbyt dużo wspólnego z treścią. 
Tu ponownie mogłabym rzucić wiewiórkami z Central Parku, które są smutne w poniedziałki, bo tytuł nie ma całkowicie nic wspólnego z treścią, ale... Postarałam się i znalazłam coś innego by się nie powtarzało, a mianowicie "Gwiazd naszych wina", której autorem jest John Green. Według mnie tytuł nie ma wiele wspólnego z treścią, ale książkę lubię za przekaz i jak najbardziej polecam.
"Nie zabiją cię, jeśli ich nie palisz. Nigdy nie paliłem. To metafora. Bierzesz w zęby coś, co cię może zabić, ale nie dajesz mu na to szansy. Metafora." 
  • 4. Tytuł książki, który opisuje treść: 
Hm... Definitywnie "Harry Potter" J.K Rowling. Wszystkie tytuły mają zawarte w sobie to, o czym będzie książka. Proste, przejrzyste i czasami wręcz zaskakujące tytuły, gdyż nie zawsze za pierwszym razem się wiedziało, co to jest Insygnia Śmierci, czy Zakon Feniksa.
"– Nazywasz przypadkiem to, że moja matka oddała życie, aby mnie ocalić? (...) Nazywasz przypadkiem to, że postanowiłem stawić ci czoło na tym cmentarzu? I przypadkiem było to, że nie broniłem się tej nocy, a jednak przeżyłem i powróciłem, by z tobą walczyć?
– Same przypadki! (...) Miałeś po prostu szczęście!" 
  • 5. Tytuł książki, który mnie irytuje: 
Oj... Tutaj może być zdecydowanie ciężej, ale zdecydowanie irytowała mnie książka "Życie po mężczyźnie" Hanny Samson. Dla mnie sam tytuł był... Z lekka szowinistyczny, obrażający, bo życie bohaterki nie jest usłane różami, więc autorka sugeruje, że życie z mężczyzną zawsze jest szczęśliwe? Niestety, ja się czepiam takich szczegółów i dlatego ten tytuł ma u mnie zdecydowanie minusa.
 "Aż w końcu zadzwoniła kobieta, że jej sąsiad, pijak i awanturnik, od niedawna ma takiego psa na łańcuchu. Pojechali i wypisz, wymaluj Zelwa i to był naprawdę on. Poznał ich od razu, oni jego też, radość obopólna, a właściwie trójstronna, bo ich dwoje,więc opieprzyli faceta, jak mógł cudzego psa przywiązać do budy i jak on by się czuł, gdyby jego trzymali na łańcuchu, awantura, bo on nie jest psem, a oni nawet psa upilnować nie potrafią."
  • 6. Wszystkie tytuły z poprzednich punktów w jeden nowy: 
"Wiewiórki z Central Parku są smutne w poniedziałki Brida gwiazd naszych wina Harry Potter życie po mężczyźnie"

Dziękuję Ci za przeczytanie moich wypocin, mógłbyś zostawić po sobie jakiś ślad w komentarzu nawet jeśli Ci się nie spodobało, cześć! :) 

"Bezmyślna" S.C. Stephens



 Obecnie przeczytałam dwie pozycje z tej trylogii - "Bezmyślną i "Swobodną", co spowodowało, że spokojnie mogę stwierdzić iż pierwsza część jest... Zdecydowanie lepsza od drugiej.  

 Główną bohaterką jest Kiera - studentka bliżej nieokreślonego renomowanego uniwersytetu, która boryka się przez zdecydowanie większą cześć książki ze swoimi miłosnymi rozterkami. Przeprowadza się z rodzinnego miasta razem ze swoim chłopakiem Dennym do domu jego przyjaciela i w tym momencie jej życie nabiera rozpędu. Poznaje współlokatora Kellana, który jest zbuntowanym muzykiem (z pakietem niesamowicie różnych pod względem charakteru chłopaków ze swojego zespołu) z wielkim powołaniem do podrywów i dwuznacznych sytuacji, który z pozoru wręcz uwielbia zatruwać innym życie. Niestety, życie sielankowe nie jest przeznaczone dla bohaterów tej książki, gdyż pewne okoliczności sprawiają, że Kiera i Denny muszą przejść przez tymczasową rozłąkę. Powoduje to swego rodzaju zagubienie, czy też depresję u Kiery, która niezbyt dobrze radzi sobie z samotnością. Oczywiście na pomoc przybywa Kellan, który na swój sposób pomaga dziewczynie przejść przez ciężkie chwile. Jednak ich relacje stopniowo się komplikują, co sprawia, że życie tej trójki ma się diametralnie zmienić.
"Odetchnęłam głęboko, uspokajając się. Nagle poczułam się bardzo, ale to bardzo głupio. Oczywiście, że nic się nie wydarzyło! Kellan był normalnym facetem, który podniecił się oglądając głupiego pornosa, a ja jak idiotka uznałam, że to na mnie tak zareagował. Boże, co za żenada!"
 Książka porwała moje serce, sprawiła, że czytałam ją z zapartym tchem, a postać niezależnego Kellana wręcz pokochałam, gdyż jest człowiekiem o wielu twarzach i według mnie, jest niezwykle interesującym i wręcz (uwaga, uwaga!) czułym mężczyzną. Zdecydowanie wpadł w mój gust i z niecierpliwością czekałam na większość fragmentów w których się udzielał. Zaś główna bohaterka, choć potrafi być denerwująca, to nie jest niewinną sierotą i jak każdy z nas też ma coś na sumieniu, co pokazuje, ze nikt nie jest święty, autorka nie wyolbrzymia jej dobroci i ckliwości. To po prostu zwykła dziewczyna, która też popełnia błędy, nawet te, których może żałować.
"- Nie jesteśmy przyjaciółmi, Kiero - syknął gniewnie. - Nigdy nie byliśmy."
 Uwielbiam wręcz lekki styl pisania autorki, zauroczyła mnie tym, że jest bezpośrednia co do całej akcji, której jest w tej lekturze mnóstwo. Luźne sformułowania, dobre rozwijanie odpowiednich fragmentów i wręcz zerowe próby rozkojarzenia czytelnika, gdyż nie ma tu żadnych zbędnych opisów, czysty przykład dobrej książki.
"- Co to jest?! - Wyciągnęłam w jego kierunku urażający moją dumę banknot. Na jego twarzy znów pojawił się blady uśmiech. - To? To banknot pięćdziesięciodolarowy. Zazwyczaj wymienia się je na dobra i usługi."
 Okładka książki jest... Dla mnie minusem. Zresztą, okładka każdej z części tej trylogii nie trzyma się niczego. Zmieniają się osoby i nawet nie przypominają głównych bohaterów, co jest z lekka irytujące. Ode mnie zdecydowany minus, najchętniej widziałabym tu coś bardziej stonowanego.  Mogę pochwalić za to kolor okładki, czyli zielony za to, że jest bardzo dobrze pasującą kompozycją! Oznacza niejaką nadzieję, która w tej książce jest wręcz podstawą.
"Basista spojrzał na mnie i Denny'ego.
- A, no tak, współlokatorzy. - Przeniósł wzrok na Kellana. - Szkoda, Joey. Człowieku, to była gorąca laska! Serio. Musiałeś ją przelecieć? Nie to, że cię winię, ale... - przerwał, kiedy Kellan trącił go mocniej."
  "Bezmyślna" jest idealną książką na samotne wieczory. Zdecydowanie poprawia humor, jak i wzrusza. Jest uzależniająca, ponieważ opowiada po prostu o życiu zwykłych ludzi, którzy borykają się z codziennymi problemami.