środa, 25 maja 2016

"Teraz albo nigdy" Sarah Dessen


 Historia opowiada o Macy, dziewczynie, która straciła ojca, ale w pewnym sensie także i matkę, która nie potrafiła poradzić sobie ze stratą i rzuciła się w wir pracy i "idealnego" podejścia do życia. Bankiety, równo ułożony przedziałek, idealny makijaż, oczywiście jej córka też musiała być dla niej idealna, ale tylko ta, która z nią mieszka, gdyż może się wydawać, że zapomniała o swojej starszej córce z którą już nie mieszka. Dlatego też Macy miała z pozoru idealnego, mądrego chłopaka i dzięki niemu zdobyła "wymarzoną" pracę, drugim powodem była chęć nie bycia kojarzoną tylko jako "ta, której ojciec umarł". Stara się być we wszystkim dobra, by nie przynieść wstydu swoim bliskim. Wydaje się świetnie, nie? Jednak wcale tak nie jest. Nasza główna bohaterka nie zdaje sobie sprawy, że wciąż udaje, a dodatkowo jej udawanie jest przesadne i sztuczne, zresztą nie ma po co udawać, bo to świetna dziewczyna, jednak mamy tutaj nacisk najbliższego środowiska. Spokojnie, niedługo wszystko się zmieni.

 Podczas jednego z idealnych (tak, te powtórzenia są celowe) bankietów promujących, wyprawianych oczywiście przez matkę Macy, nie wszystko idzie idealnie. Catering ma mały problem, opóźnienie i potrzebują pomocy, oczywiście organizatorka tonie w nerwach, jednak wszystko powoli zaczyna się opanowywać. Macy poznaje większość ekipy, w tym Wesa, chłopaka, który, jak się później okazuje, nie miał wcale kolorowej przeszłości. Wszystko zaczyna nabierać tempa, związek bohaterki się komplikuje przez jej idiotycznego chłopaka z tak głupiego powodu, że powinna dawno kopnąć go wiadomo w co, zaczyna też dodatkowo pracować w Fortunie, tak, w tej firmie cateringowej z bankietu.
To, co się tam wydarzy musicie już przeczytać sami, tak, musicie :D

 Książka pokazuje nam zmianę człowieka, jak wpływ środowiska może nas zdusić, albo uwolnić od łańcuchów przeszłości i "idealnie" wykreowanej rzeczywistości. Pokazuje próby i błędy, miłość, nie tylko tą szczęśliwą, ale też tą, którą trzeba odzyskać, wręcz wymusić, by przełamały się bariery w psychice i żeby w końcu żyć normalnej. Och, jeszcze jedno. Ta historia ukazuje, że ludzie z pozoru idealni wcale nie muszą tacy być. Przeważnie nie widzą nic dalej niż koniec własnego nosa.

 Emocje związane z książką? Powiem tak, wiele rzeczy potrafiło mnie zdenerwować, zgrzytałam zębami, gdy czytałam fragmenty w których było coś o Jasonie, czyli tym "świetnym" chłopaku Macy, wzruszałam się czasami przy Wesie, szczególnie, gdy wszystko się w pewien sposób wyjaśniło. Irytowała mnie od początku matka, która zająć się córką, ech... Po prostu sama zachowała się jak mała dziewczynka i odcięła Macy od świata zewnętrznego, co mi się całkowicie nie podobało, bo jej matka miała jakiś syndrom chęci władzy absolutnej. Serio, potrafię zrozumieć ból, cierpienie i rozpacz po utracie bliskich, szczególnie z rodziny, nie jest mi to obce, ale nie można wtedy popaść w rutynę, trzeba walczyć o swoje życie, bo niszcząc je, ranimy nie tylko siebie, ale też pamięć o zmarłej osobie. To zdecydowanie kontrowersyjna książka, zajmuje dziwne stanowisko, ale jest zarazem bardzo wartościowa, moich emocji nie trzeba dalej opisywać, były bardzo wybuchowe i bardzo różne :)

Polecam tę książkę każdemu, dosłownie. Jest ona lekka mimo swojej tematyki, jednak urzeka, czyta się ją szybko i koniecznie musicie poznać jej historię, całą treść, a nie tylko moją marną pisaninę :D
http://www.harpercollins.pl/ Dziękuję też wydawnictwu HarperCollins Polska za możliwość zrecenzowania tej książki ;)

sobota, 21 maja 2016

"Guy Martin. Motobiografia" Guy Martin


 Ponoć nie powinno się recenzować biografii, czy autobiografii, jednak ja mam zamiar trochę Wam dzisiaj opowiedzieć o tej świetnej książce, która związana jest z moją motocyklową pasją i najchętniej zdobyłabym na niej autograf autora, a znaczyłby dla mnie więcej niż taki zwykły na kartce. Chcecie wiedzieć o co w tej książce chodzi? Nawet jeśli nie jesteście fanami motocykli i wyścigów, to i tak warto ją przeczytać ;)

 Książka, jak to biografia, od samego początku wtłacza nas do czyjegoś życia, tak i tu poznajemy Martina jako małego chłopca, choć te chwile są pobieżne, zaledwie kilkanaście stron. Wiemy, że jego ojciec jeździł motocyklami, jego matka jest stanowczą kobietą i że ma trójkę rodzeństwa, a jego pasja motocyklowa nie powstała z talentu i nie pojawiła się od razu. Wstęp świetny, choć większość może mieć problemy z wgryzieniem się w tematykę. Na kolejnych stronach ukazuje nam się to, co mnie najbardziej interesowało, czyli początki kariery i tu muszę powiedzieć, że trochę wytrącały mnie z rytmu czasy. Najpierw czytamy o 2001 roku, by zaraz czytać o 2011, czy też innym i po chwili znów wracamy na właściwy tor. Trochę zdemotywował mnie brak chronologii, jednak nie poddałam się, bo mimo to, książka jest naprawdę porządna, napisana przyjemnym językiem i nie ma w niej wielu bezsensownych informacji. Możemy przeczytać o wypadkach, tych śmiesznych, jak i tych śmiertelnie poważnych, które działały na mnie z trwogą, choć wiedziałam, że przecież to przeżył, teraz nic mu nie jest, ale moje emocje bywały różne przy tej książce. Śmiałam się przy sytuacji z jego kolegą, który miał nową dziewczynę (nie zdradzę o co chodziło) i uśmiechałam się pod nosem w sytuacjach w których autor nie dał sobie w kaszę dmuchać. W sumie to bawiłam się przez całą książkę, choć miałam momenty, które powodowały chęć odłożenia jej, ale dawałam jej raz za razem szansę i teraz mogę spokojnie powiedzieć, że było warto, a wy musicie chociaż sięgnąć po tę książkę.

 Nie martwcie się, styl jest łatwy i prosty, jedyne co może być zaskakujące, to opisy, bardzo szczegółowe, czasami zabawne, autor nieźle się bawił podczas pisania tej książki i widać, że zostawił na kartkach tej książki swoje emocje, to się odczuwa podczas czytania i jest to jedna z lepszych rzeczy, jakie Guy mógł zrobić, a możliwe, że zrobił to nieświadomie i jest to świetna sprawa.

Okładkowe stroki! Nie patrzcie tym razem na okładkę aż tak bardzo, bo o ile przód jest świetny, to z tyłu mamy niezbyt korzystne zdjęcie Martina, ale naprawdę, to nie ma znaczenia, nie ujmuje to tej książce, ona sama w sobie jest w takim bezstresowym klimacie i ja za nic nie zmieniłabym tej tylnej okładki, bo właśnie tak widzę tego motocyklistę i wiem, że on będzie taki do końca, kontrowersyjny i trzymający życie za ogon.


http://www.wsqn.pl/ Polecam książkę dosłownie wszystkim, szczególnie fanom motoryzacji, ale też biografii ludzi wszelakich, czy też każdemu, kogo choć przez sekundę zafascynowała taka maszyna, jaką jest motocykl. Szczególne podziękowania ślę wydawnictwu Sine Qua Non, bo to dzięki nim mogłam tę książkę tak szybko przeczytać i zrecenzować.



***
Dwa tygodnie mnie nie było, zabiegany człowiek, ale już nadrabiam! :)
A jak u was? Jak po Targach? Zadowoleni?
Ja mogę powiedzieć, że zdobyłam autograf Jakuba Ćwieka i w końcu odwiedziłam Epik, wystarczająco długo czaiłam się na ich zakładki magnetyczne ;) Jednak nie zdążyłam do Wojciecha Cejrowskiego, zbyt późno przyjechałam, a ludzie stający okoniem na środku wąskich korytarzy nie ułatwiali mi sprawy. Jeszcze gdzieś kiedyś go złapię ;)

środa, 4 maja 2016

PODSUMOWANIE MIESIĄCA: Kwietniowy Book Haul | Wrap Up | TBR na maj

Witajcie witajcie :D
Czas na podsumowania i rozliczenia z kwietniem i plany czytelnicze na maj.

1. BOOK HAUL
Zacznijmy od recenzenckich, to będzie najszybsze, bo trafiły do mnie w kwietniu dwie książki.
Linki do recenzji w tytułach.
Od wydawnictwa Sine Qua Non otrzymałam: "Grimm City. Wilk!" Jakuba Ćwieka. Niecodzienny kryminał na bazie świata braci Grimm.
Od Helion S.A otrzymałam książkę "Oblubienice wojny" Helen Bryan. Powieść wojenna na bazie drugiej wojny światowej z niesamowitymi bohaterkami.

Jeszcze w zeszłym miesiącu zrobiłam napaść na księgarnię Świat Książki, gdzie zakupiłam:
- "Obca" Diana Gabaldon. Nie wiem, czy będę robiła z tego recenzję, choć książka jest wspaniała. Myślę po prostu, że ciężko by było mówić o niej bez spoilerowania.
- "Ugly love" Colleen Hoover. Wiadomo, mam słabość do autorki, książka już przeczytana, jeszcze o niej wspomnę.
- "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes. Czytałam wcześniejsze książki tej autorki i bardzo je polubiłam, jednak na tę się spóźniłam, ale na szczęście dodruk związany z oczekiwaniem na premierę mnie uratował.

Dodatkowo z wymiany uzyskałam "Złodzieja Pioruna", "Morze Potworów" i "Klątwę tytana" Ricka Riordana.

Tak oto wygląda mój stosik, jestem szczęśliwa, bo w tym miesiącu nie poszalałam, zaledwie osiem pozycji, choć i tak mam sporo większy stos do przeczytania, ale wiadomo, książkoholicy tak mają.

2. WRAP UP
W kwietniu przeczytałam (chronologicznie):
- "Dziedzictwo ognia" Sarah J. Maas. Nie zrobię recenzji z dotychczasowych czterech książek, po prostu sądzę, że już wszyscy to robią, a ja nie chcę powielać.
- "Grimm City. Wilk!" Jakuba Ćwieka. Recenzja jest, link podałam wyżej.
- "Złodziej Pioruna" Ricka Riordana. Możliwe, że recenzja pojawi się na blogu, jednak dopiero trzeciej, niezekranizowanej, bo wiadomo, że większość już czytała i oglądała.
- "Obsesja" Jennifer L. Armentrout. Książka, która złamała moje serce, bo kończąc ją, musiałam się pożegnać z tym światem pełnym kosmitów. Możliwe, że pojawi się recenzja.
- "Ostatnie życzenie" Andrzej Sapkowski. Powróciłam ponownie do świata Wiedźmina po siedmiu latach i moje zdanie się nie zmieniło. To jest jedna z najlepszych sag, jakie dane mi było czytać.
- "Oblubienice wojny" Helen Bryan. Zakochałam się w tej klimacie, bohaterach i czasie, w którym dzieją się te wszystkie wydarzenia, link do recenzji wyżej.
- " Playlist for the dead" Michelle Falkoff. Książka mimo tematyki była zbyt... Dziecinna, przynajmniej według mnie. Zdecydowanie dla młodszych czytelników.
- "Obca" Diany Gabaldon. Perełka na mojej półce. Ta książka wpasowała się idealnie w moje upodobania i wiem, że przeczytam wszystkie następne, a kiedyś powrócę ponownie do tego świata.
- "Ugly love" Colleen Hoover. Nie trzeba tu nic mówić, moja ulubiona autorka nadal trzyma poziom i uwielbiam ją jeszcze bardziej, bo wiem, że jeszcze czekam na kolejne jej książki w Polsce.
- "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes. Jak już mówiłam, wielbię autorkę. Zakończyłam miesiąc z jej książką i wcale to nie był przypadek. Po prostu wiedziałam, że się nie zawiodę. Przepiękna historia.

Miesiąc skończyłam z dziesięcioma przeczytanymi książkami. Byłoby jedenaście, ale poddałam się podczas czytania "Czasu Żniw" Samanty Shannon, przeczytałam połowę i odłożyłam, albo to wina mojego gustu, albo braku chęci.
Podsumowując: nie jest źle, ale mogło być lepiej :)

3. TBR 
W maju mam zamiar przeczytać książki, które od dawna czekają na swoją kolej, oraz pomiędzy nimi znajdą się kolejne recenzenckie, jednak o nich nie będę tu mówiła, byście mieli niespodziankę :)
- "Plaga samobójców" Suzanne Young
- "Starter" Lissa Price
- "Harry Potter i Zakon Feniksa" J.K Rowling
- "Morze potworów" Rick Riordan
- "Miecz przeznaczenia" Andrzej Sapkowski

Oczywiście wszystkie plany mogą się zmienić pod wpływem nowych książek, szczególnie, że w Maju odbędą się Targi Książki w Warszawie. Będę tam, więc jeśli ktoś będzie chciał się spotkać i pogadać, to napiszcie, bo ja prawdopodobnie będę sama przez wszystkie dni trwania targów.
Pamiętajcie: jeśli zobaczycie takie stworzonko 164cm z plakietką imienną, wiecznie męczącą się z długimi włosami i niebieską torebką, a w dodatku ubraną w wzorzyste legginsy - to JA ^^"