wtorek, 28 lutego 2017

"Making faces" Amy Harmon


 Ile trzeba przeżyć, by móc powiedzieć, że miało się ciężko w życiu? Czy musi to być tragedia rodzinna, śmierć kogoś bliskiego, choroba, która dotknęła nas, lub najbliższych? Niekoniecznie, każdy z nas reaguje inaczej na ciężkie tematy i wstrząsające historie, a każdy z nas ma swój stopień bólu. W tej książce zawartych jest wielu bohaterów, którzy nie mieli w życiu lekko, przeżyli coś, co choć trochę zatrząsnęło ich światem, a każdy z nich reaguje inaczej na to, co go spotkało. Tylko czy da się mieć optymistyczne nastawienie w każdym przypadku?

 Ambrose Young, to przystojny i popularny chłopak z szansą na światową karierę sportową, porzuca swoje plany, by wraz z czwórką przyjaciół wyjechać na wojnę do Iraku zaraz po ukończeniu liceum. Wraca sam, zniszczony i ciężko ranny fizycznie, ale również psychicznie. Zostawił w Iraku nadzieję i wolę życia, jednak nie zostaje z tym sam. Fern Taylor, dziewczyna, która podkochiwała się w nim za czasów szkolnych, ta wiecznie miła i uczynna, choć nie rzucająca się w oczy. Teraz ma zamiar zawalczyć o tę miłość, choć wymaga ona wielu wyrzeczeń i jeszcze więcej pracy. Dziewczyna będzie musiała przejść przez zalążek piekła, by przetrwać każde wydarzenie, które będzie miało miejsce w tej historii. Nie jest jednak sama, z pomocą rusza jej Bailey, niepełnosprawny kuzyn, który przez większość czasu jej towarzyszy. Ten chłopak ma do odegrania w tej historii większą rolę niż z początku mogłoby się wydawać.

 Powieść jest przedstawiona w kilku formach, mamy tu do czynienia między innymi z punktem widzenia Fern, Ambrose’a i Baileya, a w międzyczasie dochodzą nam jeszcze retrospekcje Ambrose’a. Czytelnik, który wcześniej nie miał do czynienia z taką formą może się z łatwością pogubić, jednak na rynku takie książki stają się coraz bardziej popularne i sądzę, że trzeba wyrobić sobie własne podejście do tego typu stylizacji. Z czasem czyta się to łatwiej i przyjemniej, choć tutaj z pewnością brakuje tu kilku elementów, które spoiłyby te wszystkie punkty w logiczną całość. Wiele fragmentów tej powieści nie doprowadza nas do niczego, mamy tu przykładowo opisy kilku dni z życia zwykłych nastolatków, które poprzeplatane są wątkami bardziej, lub mniej wyrazistymi, ale wciąż można poczuć niedosyt. Autorka nie ułatwia nam zadania, wrzuciła w tę historię tyle wątków pobocznych, że nie zawsze możemy się zorientować, kto naprawdę jest głównym bohaterem tej książki, a to wyjaśnia się dopiero na ostatnich stronach, jednak to było bardzo zaskakujące posunięcie, którego całkowicie się nie spodziewałam. Bohaterowie przez większość książki są nijacy, choć realistyczni, co ubolewałam, aż do momentu, w którym nabierają barw, jednak to również ma miejsce w drugiej połowie. Muszę powiedzieć, że ta książka jest mądra, naprawdę bardzo intryguje mnie to, jak autorka zmusiła czytelnika do refleksji i kojarzenia niektórych faktów. Po przeczytaniu nie mogłam zrozumieć, co tak naprawdę stało się w tych ostatnich kilkudziesięciu stronach. Biorąc pod uwagę ogół, mamy zawarte tu niemalże wszystkie powody, które skłaniają człowieka do zatrzymania się i zastanowienia nad tym, co przeczytał i bywa to przytłaczające, jednak potrzebne. W tak krótkiej objętościowo książce mamy wiele cennych lekcji o akceptacji, przeboleniu straty, odwadze, pomocy, którą bohaterowie nieśli zupełnie bezinteresownie, wraz z nimi przeżywamy utratę przyjaciół, żałobę i miłość, tę prawdziwą, która jest mimo wszystko i utrzymuje w ryzach. Wartościowa historia, która pokazuje, że wcale nie musi być idealne, by móc czegoś nauczyć.

Jeśli chcecie przeczytać książkę, która jest niekonwencjonalna i mimo, że nie jest idealna, potrafi mądrze przedstawić wiele trudnych tematów, w dodatku skłania czytelnika do wielu przemyśleń, to z pewnością ta historia przypadnie wam do gustu.

wtorek, 14 lutego 2017

TAG: Walentynkowy tag książkowy

Dzisiaj nie mam recenzji, a wyjątkowo tag. Spokojnie, u mnie wiele tagów nie ma, także mam nadzieję, że przeżyjemy ten ;)


1. Ulubiona historia miłosna.
Zawsze wzruszały mnie historie prawdziwe, gdzie choć jedno z bohaterów usilnie dąży do swojego "celu" i nie zmienia go ze względu na miłość, czy zauroczenie. Sądzę, że gyby ta historia skończyła się inaczej, to nie byłaby moją ulubioną. "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes, to historia prawdziwa, która w wielu aspektach mogłaby się wydarzyć, dlatego mocno uderzyła w moje serce i jeszcze przez długi czas będzie moją ulubioną historią miłosną.





                     

2. Największe książkowe ciacho.
Jamie Fraser z cyklu "Obcej" Diany Gabaldon. Od pierwszej części zapałałam do niego sympatią większą niż do bohaterów z innych książek i po ośmiu tomach nadal nic się nie zmieniło ;)






3. Ulubiona książkowa para.
Ponownie rzuciłabym tu "Obcą" i dała Jamesa i Clarie, ale dorzucę coś dla kontrastu i będzie to Rhysand i Feyra z cyklu "Dworu cierni i róż" Sarah J. Maas, oczywiście w szczególności chodzi mi o ich relację z "Dworu mgieł i furii". Według mnie idealnie do siebie pasują, oczywiście wszędzie muszą występować lekkie zgrzyty, więc nadal jest to harmonijne. Feyra nie drażni mnie jako bohaterka, co jest niezwykle rzadkie w książkach, więc czego chcieć więcej? Zresztą... Rhysand, więcej dodawać nie potrzeba.




4. Para, która działa tobie na nerwy.
 Długo się nad tym zastanawiałam, jednak albo nie przywiązuję do tego wagi, albo nie spotykam par, które aż tak bardzo by mnie denerwowały, żebym chciała je tu umieścić. Dlatego standardowo podam Katniss i Peetę z "Igrzysk śmierci" Suzanne Collins









5. Klasyka romansu - ulubiona książka.
Jestem pomiędzy "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell, a "Wichrowymi wzgórzami" Emily Jane Bronte. Na potrzeby tego tagu postawię na "Przeminęło z wiatrem", ponieważ sądzę, że strasznie mało się mówi o tej książce, a szkoda.






6. Najsmutniejsza historia miłosna, którą kiedykolwiek przeczytałaś?
Nie czytam w większości stricte romansów, jednak takim, który sprawił, że płakałam był z pewnością "Kiedy pada deszcz" Lisy De Jong









7. Najlepszy książkowy pocałunek
O cholipka... Nie wybiorę, szczerze? Nawet nie przywiązuję większej uwagi do opisów pocałunków w książkach.










8. Najlepsza miłosna ekranizacja.
 Tak, muszę się powtórzyć w tym tagu. "Zanim się pojawiłeś" jest dla mnie najlepszą ekranizacją z gatunku tych miłosnych/romansowych, jednak nie do końca spełniła moje wymagania w kwestii samego świata przedstawionego i bohaterów. Oczywiście widziałam tabuny kobiet, które wychodziły z płaczem z kina, ja do takich nie należałam. Nie jest to wina tego, że wcześniej znałam zakończenie, bo u mnie ze wszystkim jak z filmem "Titanic", niby oglądam milionowy raz, a i tak będę płakać w tych samych momentach. Myślę, że ten film został nieco spłaszczony, jednak nadal bardzo go lubię.


9. Ulubiony autor piszący miłosne historie.
Colleen Hoover, od "Hopeless" - jej pierwszej książki wydanej w Polsce, jestem z tą autorką całym sercem i zawsze biegnę do księgarni w dzień premiery jakiejkolwiek jej książki, by móc powrócić do historii spod pióra Colleen. Myślę, że z czasem weszło mi to w nawyk i teraz nałogowo zbieram jej książki, jak dotąd na żadnej się mocno nie zawiodłam.







10. Najgorszy romans wszech czasów.
Mało czytałam "tych złych" książek, ale najmniej podobała mi się książka "Mine" Katy Evans. Po pierwszej części, czyli "Real" spodziewałam się dobrej kontynuacji i niestety obeszłam się smakiem do tego stopnia, że po trzecią już nie sięgnę. Książki wpadły do mnie przypadkiem i myślę, że długo u mnie nie zostaną ;)






11. "Duma i uprzedzenie" - jaka piosenka kojarzy ci się z tą książką?
Ponownie: żadna. Przynajmniej do tej pory o tym nie myślałam, a nie chciałabym wymyślać czegoś na siłę.




 





12. Ostatni romans/historia miłosna przy której się wzruszyłaś?
"Dwór mgieł i furii" Sary J. Maas, albo "Dziesięć płytkich oddechów" K. A. Tucker. Czytałam je w tym samym czasie, a obie mnie w jakiś sposób poruszyły, więc z chęcią podrzucę wam obie te pozycje.








13. Czerwień - kolor miłości. Ulubiona książka z czerwoną okładką?
"Morderstwo wron" Anne Bishop - uznajmy, że jest czerwona, a seria jest jedną z grona moich szczególnie uwielbianych, także nie mogło jej tu zabraknąć. Zupełnie inna niż wszystkie.








14. Ulubiona historia miłosna z dzieciństwa.
"Piękna i Bestia" - najmniej słodka i kolorowa bajka o miłości, gdzie para zakochuje się  sobie stopniowo i co ważne - mają na to sporo czasu. Nie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, czy tam od pocałunku. Myślę, że dla mnie w dzieciństwie miało to znaczenie i teraz cieszę się, że w obecnych bajkach, główne bohaterki są bardziej niezależne.






15. Jesteś rozważna, czy romantyczna?
Pośrodku. Nie zatracam się w żadnej ze stron, potrafię być i romantyczna i rozważna, wszystko zależy od sytuacji, miejsca, czasu i mojego humoru oczywiście.

poniedziałek, 6 lutego 2017

"Assassin's Creed. Oficjalna powieść filmu" Christie Golden


 Nietypowy powrót serii Assassin’s Creed zaskoczył czytelników całkiem niespodziewanie. Wpierw został rzucony pomysł na film, a później dotarła informacja, że wyjdzie oficjalna powieść tego filmu, czyli coś nieczęsto spotykanego. Książka na podstawie filmu, który jest na podstawie serii gier? Przeważnie jest całkowicie odwrotnie i właśnie dlatego jeszcze bardziej zaszokowała informacja, że autorką powieści będzie ktoś nowy, nie znany nam już Oliver Bowden, a Christie Golden, która na swoim koncie ma wiele książek pisanych na podstawie gier. Czy jednak podbiła serce fanów tej jakże popularnej serii i czy w ogóle trzeba sięgać po książkę jeśli obejrzało się film?

 Callum Lynch staje przed wyzwaniem, a raczej przymusem wejścia do Animusa, urządzenia, które umożliwia dostęp do genetycznych wspomnień. Tak się składa, że jego przodkiem jest Aguilar de Nerha, który żył w czasach piętnastowiecznej Hiszpanii i należał do stowarzyszenia Asasynów. Poznając jego wspomnienia, Callum ma szansę poznać nie tylko swoje dziedzictwo, ale również odnaleźć coś, co pod żadnym pozorem nie powinno znaleźć się w rękach templariuszy. Nie ma odwrotu, mężczyzna musi pochylić czoła współczesnym templariuszom, lub przekonać się do swojego przeznaczenia, które od wielu pokoleń ma we krwi.

 Powieść jednak nie od razu wprowadza nas w sam środek akcji. Pozwala na zapoznanie się z bohaterami, przedstawia nam Aguilara, jego zaprzysiężenie i moc z jaką wierzył w swoje przeznaczenie i misję, choć nie miał lekkiego życia, a jego obietnica nie była standardowa, to nosił z dumą swoje brzemię. Przeskakujemy też z początku na dzieciństwo Calluma, gdzie młodego chłopca spotkała tragedia, której nie miał nawet czasu przyswoić. Czytelnik też niezbyt jest w stanie to zrobić, gdyż już po kilku stronach przeskakujemy aż trzydzieści lat do przodu. Tu właśnie historia zaczyna iść we właściwym kierunku, Callum jest dorosłym mężczyzną z czarną przeszłością, a jeden dzień ma odmienić jego życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jego życie trafia w ręce kogoś innego, już nie włada nim sam, teraz jest zależny od osób trzecich, które nie do końca sprawiają wrażenie godnych zaufania. Jedną z ważniejszych postaci jest Sofia Rikkin i jej ojciec Alan, którzy są w posiadaniu siedziby Absterego, gdzie właśnie odbywa się większość wydarzeń.

 Film na podstawie książki nigdy nie będzie odwzorowany w stu procentach, a tu mamy przykład, że również książka na podstawie filmu może mieć braki. Fabuła jest typowa dla wielkiego ekranu, czyli szybka, poprzerywana fragmentami wielu różnych zdarzeń, miejsc i postaci, ale mimo wszystko krótka. Opisy są zwięzłe, sceny walk ledwie zarysowane i jakby ucięte, ponieważ już trzeba gonić do następnej sceny. Nie wszystko jest do końca dopracowane, jednak odpowiada formie filmu, zapewne wiele zmian nie mogło zostać wprowadzonych do książki, a autorka robiła co mogła. Nie sugeruję jednak, że to jest już odrzucające, czy złe, ponieważ to nie jest prawda. Książka zachowała swój klimat, jest z pewnością warta przeczytania, choć niektóre sceny mogą być dla czytelnika za krótkie. Jeśli czytelnik wcześniej zapoznał się z serią książek na podstawie gier, to tym bardziej może brakować mu tutaj opisów, które w tamtej serii są rozległe. Trzeba pamiętać, że to jest inny autor i zupełnie inna książka, a nie wszystko, co w niej się znajdzie będzie pokrywać się z tamtymi powieściami, czy grami. Jednak i ta powieść ma przewagę nad filmem, ponieważ mamy ujawnione myśli bohaterów, ich uczucia i podświadome wierzenia, które z czasem wychodzą na światło dzienne i przynoszą różne, nie zawsze pozytywne skutki.

Powieść „Assassin’s Creed” jest z pewnością warta przeczytania. Inna od swoich poprzedniczek, jednak dzięki temu możemy znaleźć coś nowego, co wprowadzi powiew świeżości do serii i urozmaici ją. Zapewne ta książka wywoła jeszcze więcej kontrowersji niż film, jednak to może jej posłużyć, w końcu ukazuje coś, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni, jednak nie jest to w żadnym stopniu złe. Coś dla fanów szybko rozwijającej się fabuły, jak i fanów Assassin’s Creed, ale również dla tych, którzy nigdy nie mieli do czynienia z tą tematyką. Nadarzyła się okazja, by to zmienić.