środa, 24 lutego 2016

"Pocałunek Kier" Lynn Raven


 Uwaga, uwaga! Nadchodzi recenzja jednego z moich najlepszych odkryć, do którego przeczytania zachęciła mnie... okładka. Tak, dokładnie tak, tym razem okładka zawojowała moje serce pierwsza, ale prawdopodobnie dlatego, że szukałam dla siebie ebooka i nie miałam dostępu do opisu z tyłu, a zbytnio... Nie chciało mi się szukać. Tak "Pocałunek Kier" wylądował w mojej Kindlowej biblioteczce i leżał, a ja z braku książek w końcu zabrałam się za tę lekturę i... przepadłam! Definitywnie. Wersji książkowej szukałam przez kilka miesięcy (choć teraz widzę, że pojawiła się w księgarniach Matras i InBook) i dopiero w tym miesiącu ją dorwałam, ale po przeczytaniu czułam, że muszę ją mieć, by następnym razem czytać ją naturalnie, w papierowej wersji. Koniecznie spojrzyjcie na tą książkę!

 "-(...)podajcie mi mydło!
- Czy nie zapomnieliście o czymś? (...)
- Co?
- Jest takie proste słówko...!
- Och, naturalnie. Jaki ze mnie głupiec! - Natychmiast!"

 Już pierwsze strony książki opisują nam porwanie uzdrowicielki z ludu Nirvadów przez pierwszego dowódce ludu Kier. Mordan jest słynnym "Krwawym Wilkiem", który jest uważany za największego i raczej najbrutalniejszego mordercę i to nie tylko poprzez swoich rodaków. Lijanas za to jest raczej niezbyt oficjalną narzeczoną księcia Nirvadów, porwaną w celu uzdrowienia króla wrogiego narodu. Oczywiście takie sytuacje wywołują stres, jednak Lijanas ciągle próbuje uciekać, co tylko pogarsza jej sytuację, a Mordan traktuje ją coraz bardziej brutalnie, jednak nasza bohaterka raczej niczego z tego nie wynosi. Mimo trudnego charakteru Mordana i oślego uporu Lijanas, okazuje się, że tę dwójkę zaczyna coś do siebie przyciągać i może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie spisek przeciwko nim, który jest śmiertelną niespodzianką.

"Łagodnie, Mordanie, łagodnie! Masz ją traktować jak delikatny kwiat, mówił Levan. Delikatny kwiat? Ba! Ona jest jak przeklęty oset!"

 Mordan jest kolejną postacią do której rwie moje serce. Odpychający, nienawistny, skupiony tylko na swoim zadaniu, a jednak okazuje się, że ma gdzieś jeszcze uczucia, tylko zostały mu wręcz brutalnie odebrane w przeszłości, został kiedyś złamany, odrodził się w tej gorszej wersji, jednak wcale nie okazuje się być typem zniewieściałego dupka, a wręcz potrafi rozbawić, lub wzruszyć, czego na początku bym o nim nie powiedziała. Uwielbiam tę postać i widzę, że autorka bardzo się postarała, zrobiła go "innego", wręcz niezwykłego pod względem innych książek o podobnych wątkach, co według mnie jest niesamowite i już powoli coraz trudniejsze.

 "Biedna istota? Ba! Była kierską dziwką i nie była warta tyle, ile on mógł jej dać. Czy naprawdę sądziła, że pozwoliłby, żeby go zostawiła? Skompromitowała przed całym światem? Upokorzyła przed szlachetnie urodzonymi, jego przyjaciółmi? Nigdy! Już on jej pokaże, gdzie jest jej miejsce. Zatrzyma ją. Jakoś zniesie jej widok z tymi bliznami na twarzy. Zagryzł zęby. Była małą, plugawą dziwką. A teraz on zajmie się tą kierską bestią."

 Książkę przeczytałam jednym tchem w jeden dzień. Nie mogłam się oderwać od akcji, która była wszędzie, a dodatkowo podobał mi się romans i Lynn Raven pokazała jak powinno łączyć się akcję i romans by sobie nie przeszkadzały i by były w odpowiednich dawkach, wtedy nie ma się poczucia, ze czegoś w lekturze jednak brakowało. Irytowałam się razem z Mordanem, martwiłam się  Lijanas, odczuwałam ból po stracie, któregoś pobocznego bohatera, który był w jakimś stopniu, nawet małym, ale ważny. Emocje były nie do opisania, chciałam więcej i więcej! Na ostatnich stronach umierałam z ciekawości i skończyło się tak, jakbym chciała, fenomenalnie.

"Mordan, który unosi się nad nią. Gra jego mokrych od potu mięśni pod jej palcami, poskromiona siła. Jego usta, smakujące ziołami i słodyczą - starała się oddychać spokojnie - On ma rację! Zbliżyliśmy się do siebie, nawet, jeśli tak naprawdę tego nie pamiętamy."

 Pierwsza myśl po skończeniu książki? Proste. To było pytanie. Dlaczego tylko jeden tom?! Ta książka nie mogła zostać tylko jedną historią, potrzebowałam więcej takich kopnięć, więcej tak dobrych historii, jednak... Nie będzie. Pocałunek Kier pozostanie jedną historią, bez ciągu dalszego, zakończoną na jednym tomie, powodującą ogromny niedosyt. Mogę powiedzieć, że byłabym gotowa zrobić napad na Lynn Raven tylko po to, by napisała jakąś kontynuację. Małe, a jednak wielkie marzenie. Ja szczerze powiem, że nie znalazłam podobnej, która by mnie zainteresowała. Choć jeśli ktoś to czyta i zna, to niech mi zostawi tytuł pod spodem, będę bardzo wdzięczna. Jeszcze raz: Fenomenalna, wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, dla mnie 10/10











2 komentarze:

  1. Oooooo jeju *-* ja to czytałam! genialne
    świetna recenzja, ja też uwielbiam Mordana.
    Będę Cię odwiedzać, muszę sobie popatrzeć co ty tutaj masz c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej książki mogłabym wracać cały czas. Właśnie po raz kolejny skończyłam ją czytać.
    Ubolewam nad jedną rzeczą, po jej przeczytaniu nie mogę znaleźć równie rewelacyjnej i tak odpowiadającej mi powieści. Może po tak długim czasie od ujawnienia się tejże recenzji, znalazłaś jakieś cudeńka?

    OdpowiedzUsuń