piątek, 8 kwietnia 2016

"Grimm City. Wilk!" Jakub Ćwiek [PRZEDPREMIEROWO]


 Znacie książki Jakuba Ćwieka? Jeśli tak, to wiecie, że autor wyjątkowo lubi postacie z bajek i baśni. W "Chłopcach" mieliśmy uniwersum "Piotrusia Pana", a tu mamy tak jakby uniwersum całego świata braci Grimm i ich postaci. Wilk, Czerwony Kapturek, gdzieś się nam przewija zdanie o Złej królowej i kilku innych postaciach, które znamy z baśni. Dodatkowo opis obiecuje nam, że będzie to "gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych", ale z tym niestety się nie zgadzam.

 Nie zaspojleruję wam stwierdzeniem, że w Grimm City pojawia się morderca, który na cel obrał sobie taksówkarzy, czyli najspokojniejszy zawód świata, bo przecież taksówkarze wiele nie mają, bywa, że jeżdżą na fałszywych licencjach, lub w ogóle bez nich, czasami zastępują ich znajomi. Tak, więc po co ktoś ich morduje? Pytanie to pojawia się częściej, gdy zostaje zabity oficer policji - Wolf. Ten wątek praktycznie zaczyna książkę i mniej więcej wokół tego się ona kręci, w końcu kryminał. Poznajemy wielu bohaterów i sporą ilość intryg, które przewijają się przez strony i potrafią nas zmylić, gdy staramy się sami zgadnąć, kto za to wszystko odpowiada. Pod tym względem książka mnie zaskakuje, nie jest zbyt prosta, trzeba się nieźle skupić przy jej czytaniu i zapamiętywać bohaterów, to jest pomocne i przydatne, by się nie pogubić. Poznajemy agentów, policjantów, Mikrusa - taksówkarza i jego kolegę, który akurat tego dnia jeździ na taksówce. Nazywa się Alfie, jest muzykiem i jest to jedna z dwóch postaci, które podobają mi się najbardziej. Więcej wam nie powiem, ponoć dalsze słowa byłyby spojlerem, więc sami musicie się przekonać :)

 Przyznaję się bez bicia, że przez większość stron miałam problem z tą książką. To moje drugie podejście do historii spod pióra Jakuba Ćwieka i... Nadal mam z nimi problem. Może te książki są typowo męskie? Choć znam mężczyzn, którzy mają takie samo zdanie jak ja co do twórczości autora. Zniesmaczył mnie sam język, bo o ile w tej książce autor rzuca nam przez pierwsze strony na lewo i prawo piękną polszczyzną, to w tym przewijają się bluzgi. Ok, rozumiem, kryminał, lata dwudzieste i trzydzieste, ale... Bez przesady. Co mi do tego, że bohaterowi "chce się szczać" i idzie do łazienki, gdzie odrzuca go "kwaśny odór rzygowin" jego kumpla? Nie zaprowadzę go do łazienki, a tym bardziej mu jej nie umyję, a to mnie nie wprowadza w żaden klimat. Moje przykłady są słabe, ale wiem, że mam nie tylko pełnoletnich czytelników, więc nie rzucę łaciną podwórkową wyrwaną prosto ze stron tej... powieści? Staram się zasiadać często do książek moich rodaków, ale nie róbmy wsi. Kto chce czytać książkę upstrzoną taką ilością odpychających przekleństw i odniesień, a w dodatku tak dziwnie sformułowaną, że ja ją czytałam, czytałam i czytałam, ale mało co zapamiętywałam, co mi się nie zdarza. Uważam, że od połowy książki coś się zmienia, da się ją czytać, zaczyna być ciekawsza i już tak łatwo nie zobaczymy, kiedy autor wpadał w zły humor i zmieniał wszystko w jednym zdaniu, bo tak też się zdarzało.

 Pozytywy tej książki też są. Mamy tu ciekawy pomysł na fabułę, w dodatku przypomina ona z początku grę "The wolf amoung us", co mnie na początku mocno przyciągnęło, ponieważ gra jest naprawdę świetna, ale przeszło mi przez myśl, że to nie jest zbieg okoliczności, że tak mi się kojarzy, może autor w to grał? Jednak im więcej stron przerzucimy, tym mniej przypomina wątek z gry i nabiera swojej oryginalności, co niezwykle cenię. Jak już mówiłam/pisałam, od połowy książka się zmienia, zaczyna być lepsza, bohaterowie zaczynają być, a nie tylko wegetować. Rozwija się akcja, chętniej się ją czyta.
Osobiście nie czytuję kryminałów, za to namiętnie czytam fantastykę, a ta książka też nią jest (choć nie do końca, nie wiem jak to ująć, prócz miasta i bohaterów nic tu innego z fantastyki nie widzę) i powiem tak, wszystko co ma związek z fantastyką w jej książce mi się podoba, serio. Podobają mi się również przeskoki z postaci na postać (ale tylko na końcu, bo wtedy dopiero rozróżniałam prawie wszystkie postacie), które powoli odkrywają nam rozwiązanie całej zagadki.

 Okładka i ilustracje w środku (*.*) są świetne, klimat mi się niezwykle podoba. Pomińmy, że ciemnych książek jest dużo, ale ta tematyka zasługuje na ciemną okładkę, więc jestem zachwycona, szczególnie, że postacie z bajek kojarzą mi się raczej kolorowo, a tu mogłam oderwać się od tego toku myślenia i zobaczyć je w tych ciemniejszych barwach, niekoniecznie dobrych, jakby role tych złych i dobrych bohaterów się odwróciły. Podsumowując: ciekawa koncepcja i pomysł na okładkę.

 Polecam tę książkę tym, co przepadają za twórczością Jakuba Ćwieka i kryminałami. Młodszym czytelnikom nie polecam, wiadomo, uszy by zwiędły, pozostałym zostawiam pole do popisu, ja mogę zachęcić dobrym zakończeniem, ale... Przekonajcie się sami, ja zapraszam was do zakupu już od 13 kwietnia, bo wtedy wypada premiera.

http://www.wsqn.pl/Szczególnie dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non za to, że mogłam przeczytać tę historię, zapoznać się z nią i zrecenzować, co przyniosło mi sporo trudu, ale też satysfakcji.

8 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie. Ćwiek ma świetne pomysły i na pewno tym razem też mnie nie zawiedzie ;)


    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Do kupna twórczości Jakuba Ćwieka przymierzam się i przymierzam... Według mnie jest jednym z bardziej intrygujących polskich pisarzy i naprawdę zasługuję na uwagę. A tematyka którą opisuję w swoich książkach naprawdę przypadła mi do gustu. Myślę, że za całkiem niedługo na mojej półce zamieszka jedna z jego powieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasługuje, to jest pewne :) Szybko łap się za którąś z jego książek :D

      Usuń
  3. Już nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń