niedziela, 26 czerwca 2016

"Podniebny lot" R. K. Lilley (+18)


 Jedyne co umiem składnie powiedzieć o tej książce - całkowite zapożyczenie z "Pięćdziesięciu twarzy Greya", wraz z tymi całymi umowami, dzikim seksem, a w dodatku główna bohaterka, która ma na imię Bianka, jest, uwaga uwaga, dwudziestotrzyletnią dziewicą (uhm... Czy to nie przypomina Anastazji?), a mężczyzna w którym się zakochuje, czyli James, jest wysokim, przystojnym, obrzydliwie bogatym i umięśnionym facetem o turkusowych oczach, który lubuje się w BDSM! Zapomniałam dodać, że Normalnie brakuje tutaj tylko wewnętrznej bogini... Argh!
 Ach! Zapomniałabym. Dlaczego "Podniebny lot"? Moim zdaniem chodzi o to, że nasza Bianca jest stewardessą i właśnie na pokładzie samolotu poznała Jamesa, który, mimo swojego prywatnego odrzutowca, postanowił latać akurat pierwszą klasą samolotów publicznych i to tylko wtedy, gdy ona ma swoją zmianę, przypadek?

 Dostając tą książkę nie wiedziałam zbytnio o czym jest, w końcu erotyków jest masa i nie wszystkie są o wyuzdanym seksie pełnym przemocy, jednak to właśnie niewinna okładka trochę zbiła mnie z tropu i okłamała, dziewczyna na okładce wygląda jak mała lolitka, taka kokietka, a dostałam... Kobietę, która postanawia swój pierwszy raz przeżyć z typem, którego zna kilka godzin, zgadza się na wszystkie sznury, pejcze, bicie i tego typu "tortury" (w ogóle czy jest sens brać to słowo w cudzysłowie?), a w dodatku jej to nie boli, rozumiecie? Nie bolą jej uderzenia, zaciski klamerek, ona to odczuwa jako super przyjemność, w takim razie mam co do tego pytanie: jak mój mały palec sprawdza kanty moich mebli, a ja drę się z bólu, to jestem jakaś dziwna? :D Dlatego właśnie takie zachowanie wydaje mi się dziwne, a przynajmniej źle opisane. Każdego by bolało uderzenie, a szczególnie, gdy chwilę wcześniej James sprawdza stopnie jej bólu uderzając ją cztery razy, za każdym razem silniej, po czym kazał jej wybrać ten najbardziej odczuwalny (dał jej wybór, mogła wybrać mniej bolesny), a ona wybrała ten najsilniejszy, który po prostu najbardziej ją podniecał i była niezadowolona, gdy Pan Przystojny zaprzestaje batów (tak, Grey ma swoją boginię, a Podniebny lot ma dziwne określenia na Jamesa i w ogóle polecam zobaczyć nazwy rozdziałów, każdy zaczyna się słowem "Pan", jest dwuwyrazowe i kończy na słowie opisującym rozdział, więc hm... czy to spojler książki w książce?).

 Jednak jest w tej książce ktoś, kogo lubię, a mianowicie jest to Stephan, przyjaciel-gej, który stara się dbać o Biancę, nawet mieszkają w bliźniaku? (Albo w domkach obok siebie, nie wiem, czy to był akurat bliźniak, ale tak to sobie wyobrażałam). Jedyna postać, która jest niby neutralna, ale mimo to nadal jest jej sporo (dobra, Anastazja miała przyjaciółkę, a tutaj przyjaciel jest gejem, więc stereotypy niestety podziałały na autorkę tej książki). Chyba tylko dzięki temu chłopakowi przeżyłam tę książkę, bo nie chodziło tutaj o styl pisania, czy nawet większy sens, ale kurna, drugi raz nie chciałam czytać Greya, a wyszło, że właśnie to zrobiłam, naprawdę. Co lepsze, ta książka będzie mieć kontynuację, więc kolejne pytanie: czy to też będzie trylogia? Ciekawe.

 Przykro mi, naprawdę, ponieważ spodziewałam się czegoś innego po tej książce, liczyłam na coś lekkiego, ale z dobrą fabułą i przeliczyłam się, to nawet nie było lekkie, bo od tej książki mnie niestety mocno odrzucało, nie chciałam jej czytać, zapierałam się rękami przed nią, jednak przeczytać trzeba było, by w końcu opisać. Nawet recenzja wyszła chaotycznie, pisana na świeżo po przeczytaniu lektury, więc tłumione emocje trochę wymknęły mi się spod kontroli, wybaczcie :)

 Czy polecam? Hm... Zdecydowanie fanom "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i erotyków. Dziękuję również wydawnictwu Editio, grupie Helion SA za egzemplarz do recenzji.

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie nie sięgnę. Po Greyu mam dość książek tego typu chyba na najbliższe 20 lat jak nie na dłużej. Ale ciekawa recenzja i wcale nie taka chaotyczna ;)

    OdpowiedzUsuń