środa, 17 maja 2017

"Nic do stracenia. Początek" Kirsty Moseley


 Każdy ma swoje wyobrażenie szesnastych urodzin, jedni chcą je spędzić w gronie rodziny, inni ze znajomymi, ale są też tacy jak Anna Spencer, którzy chcą złamać reguły i przedwcześnie spędzić urodziny w klubie. Dziewczyna wybiera się tam ze swoi chłopakiem, prawdopodobnie mężczyzną jej życia i postanawiają uhonorować jej urodziny całonocną imprezą, tańcem i zabawą. Niestety te urodziny nie kończą się dobrze za sprawą Cartera Thomasa, który handluje bronią i diluje. Ten mężczyzna zmienia na długi czas życie Anny w piekło.
 Każdy ma swoje wyobrażenie idealnej pracy, oczywiście jedni wolą ciepłą posadę w biurze, niektórzy woleliby mieć więcej ruchu, ale są też tacy jak Ashton Taylor, który został komandosem i chce dostać jakiś poważny przydział, jako że jest najlepszy. Ku zdziwieniu jego przydziałem jest Anna Spencer, córka senatora i kandydata na prezydenta, ponoć problemowa dziewczyna, która już wielu zdążyła przegonić i nakłonić do zmiany posady, dziewczyna z problemami o której bezpieczeństwo martwi się ojciec. Ashton przyjmuje wyzwanie i jest gotów stawić czoła udawaniu chłopaka nieprzewidywalnej Anny.
 Niedługo Carter Thomas znów może pojawić się w życiu Anny, tym razem jednak ona może mieć u swojego boku doświadczonego komandosa.

 Książka satysfakcjonująca. Nie zdarzyło mi się od dawna zderzyć z podobną tematyką, częściej jest to popularyzowany wątek w filmach, jednak w książce sprawdza się zdecydowanie lepiej. Autorka wyraźnie od początku miała plan na wydarzenia, nie ma tu zbędnego chaosu, wręcz przeciwnie, wszystko jest przejrzyste, szybko można się zorientować o co chodzi, gdyż po prostu wszystko zostaje nam wytłumaczone.
Mankamentem są bohaterzy. Ma się wrażenie, że są oni utartym przez Kirsty Moseley schematem, dziewczyna potrzebuje towarzystwa, by zasnąć, a mężczyzna jest idealny, poświęcony swojemu zadaniu. Kojarzycie to z jakąś książką? Jeśli nie, to przeczytajcie inne książki tej autorki, albo nie, zależy czy lubicie mielenie w kółko tych samych typów postaci. Anna od początku sprawiała mi problem, niby opryskliwa, problematyczna, wielu ludzi traciło przez nią pracę, a tu nagle zjawia się Ashton i jak ręką odjął, zmienia swoje nastawienie, jest już zdecydowanie bardziej przystępna, pozwala mu siedzieć w swoim pokoju, ba, leżeć w jednym łóżku. To bohaterka, która ma mocny charakter do czasu poznania książkowego przystojniaka, a szkoda, bo miała potencjał na świetną postać żeńską. O Ashtonie mogę powiedzieć tyle, że jest taki, jak większość książkowych mężczyzn, opiekuńczy, zaradny, łamiący problematyczny charakter głównej bohaterki, a w dodatku nastawiony na pracę, na plus jest też to, że nie jest typowym książkowym playboyem. Mimo stereotypów u bohaterów razem stanowią ładną całość w tej historii i nie drażnią, a nawet wydają się niebanalni, dopiero po rozłożeniu ich charakterów na czynniki widać ogólne problemy z oryginalnością.
 Akcja i tematyka podobają mi się najbardziej. To, co musiała przeżyć główna bohaterka jest zatrważające i pokazuje, że nie jesteśmy wszechmocni, że czasami nie możemy nic zrobić, ale mimo krzywd musimy ruszyć do przodu, dać sobie czas. Mamy mocno podkreślony wątek radzenia sobie z demonami przeszłości i mimo, że akcja biegnie do przodu bardzo szybko, to mamy dobrze rozbudowane, oraz opisane cierpienie głównej bohaterki. Niestety uważam, że sam początek, pierwsze kilkadziesiąt stron książki najbardziej wciąga czytelnika, a później zostajemy zasypywani toną cukru, ponieważ wkrada się całkiem spora ilość przesłodzonych scen, a jakby je trochę zneutralizować, to mielibyśmy bardzo, ale to bardzo dobrą książkę. Niemniej, podobała mi się cała historia, czytało się lekko, samo zakończenie spowodowało, że aż chce się sięgnąć po kolejny tom i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Tom pierwszy cyklu Guarded Hearths zapowiada nam naprawdę dobrą serię, którą warto przeczytać dla rozluźnienia, odbicia się od lektur cięższych i bardziej wymagających. Ta książka pozwala nam odpocząć, zrelaksować się, a jednocześnie wciąga i niezwykle umila czas. Fabuła ma sens, w dodatku jest specyficzna, dość niecodzienna biorąc pod uwagę inne książki tego typu, gdzie wydarzenia mają się ku sobie, a my mamy wrażenie, że czytamy tę samą historię, tylko z innymi bohaterami. Ja jeszcze nie zderzyłam się z tak przeprowadzoną akcją, dlatego też jestem zadowolona i trafiam na listę szczęśliwych i usatysfakcjonowanych odbiorców tej książki.



http://www.harpercollins.pl/Recenzja napisana dzięki współpracy z wydawnictwem HarperCollins.

1 komentarz: