sobota, 24 grudnia 2016

"Nieuniknione" A. Bartol

 
 Genevieve Claremont jest siedemnastoletnią studentką pierwszego roku na prywatnej uczelni w Crestwood College. Właściwie zaczynamy z nią rok, gdy wujek Jim odwozi ją do akademika. Dziewczyna stara się zostawić przeszłość za sobą, nie myśleć o zmarłej matce, czy o ojcu, którego nigdy nie poznała, a w międzyczasie staramy się odgadnąć, czemu bohaterkę prześladują uczucia dziwnej nieważkości i motyli w brzuchu, które w większości nie są spowodowane widokiem przystojnego Reed'a Wellingtona. Wygląda na to, że ktoś lub coś zaraża naszej bohaterce, tylko jak pojąć to, co jest nam zupełnie obce? Jak zrozumieć istnienie istot, które wyobrażaliśmy sobie tylko w legendach, koszmarach, lub biblijnych historiach? I czy zwykła dziewczyna może się przed tym obronić?

 Bardzo ważnymi istotami w tej książce są Anioły, które oczywiście nie są wyłącznie dobre, te złe do szpiku kości również mają tu swoje miejsce. Pomysł wydaje się dobry, lecz większość jest niesamowicie podobna do "Zmierzchu" Stephanie Meyer, tylko wiadomo, że tam chodziło o wampiry. Autorka bardzo miota się z czasem akcji, często przesuwa nas w dziwnych momentach o dzień, lub kilka do przodu, przez co można stracić rezon. Trzeba jednak w tym wszystkim dojrzeć ukryty wątek do którego nieświadomie zostaniemy wciągnięci, a autorka jeszcze nam to wszystko dokładnie, wręcz krok po kroku wyjaśnia i w mig wiemy, czego się spodziewać, przez co niestety bardzo szybko możemy odgadnąć zakończenie tej części.

 Bohaterowie niespecjalnie nas przy sobie trzymają, posiadają wiele zapożyczeń z serii "Zmierzch". Ich reakcje są bardzo proste i przewidywalne, a charaktery niedopracowane, przez co niekiedy postacie są do bólu nieprawdziwe. Evie jest zwykłą, szarą myszką, przy tym z lekka naiwną dziewczyną, szczególnie, gdy w jej pobliżu jest Reed, lub Russell. Wydaje się zgadzać ze wszystkimi, nie mieć swojego zdania, lub w ogóle nie interesuje jej świat, który ją otacza, przynajmniej takie wrażenie odniosłam. Reed to kolejny książkowy przystojniak, zły chłopak, który zakochuje się w bezbronnej dziewczynie, choć z początku stara się ją odepchnąć, to szybko pokazuje nam, że jednak z całych sił będzie jej bronił. Russell to dla mnie typ bohatera pobocznego, który odgrywa tu bardzo dużą rolę, często stara się być blisko Genevieve, z czasem coś ich połączy, jednak wiadomo, że skoro nie jest Reed'em, to nie ma u niej większych szans.

 Nie staram się nikogo zniechęcić, jestem pewna, że wielu osobom ta książka przypadnie do gustu, szczególnie, że jest zwrócona do młodszych czytelników. Trzeba jednak pamiętać, że to raczej książka "na jeden raz".


***

Tak odbiegając od tematu recenzji to... Życzę wam spokojnych, ciepłych i nie irytujących świąt, podczas których doznacie inwazji czytadełek pod choinką :D

1 komentarz:

  1. Znam to i też mi ta książka nie przypadła do gustu. Tylko szkoda że kupiłam ją gdy każdy sypał tymi super recenzjami...

    OdpowiedzUsuń