wtorek, 31 stycznia 2017

"Marek Trela. Moje konie, moje życie" Ewa Bagłaj


 Marek Trela, często uważany za ikonę, najczęściej kojarzy się ze stadniną w Janowie Podlaskim, co akurat jest dobrym skojarzeniem. Ten człowiek wyhodował Pianissimę. Tylko ile naprawdę o nim wiemy? Dzięki tej książce możemy się poznać wiele smaczków, których do tej pory trzeba było się doszukiwać w internecie, tym razem wszystko jest zebrane i gotowe na udzielanie informacji.

 Miłośnik koni, hodowca, weterynarz, w latach 2000–2016 prezes Stadniny Koni Janów Podlaski, wiceprzewodniczący Światowej Federacji Konia Arabskiego. Człowiek, który zdecydowanie zasługuje na miano legendy, a wszystko za sprawą swoich czynów i dużej ilości poświęconego czasu. Doczekaliśmy się o nim książki i z jednej strony możemy się cieszyć, jednak z drugiej powinniśmy być rozczarowani, ponieważ gdyby Marek Trela nadal pracował w stadninie, to nadal czekalibyśmy na tę książkę i według mnie warto by było czekać jeszcze wiele lat, choćby po to by nad Janowem nadal świeciła zwycięska gwiazda.

 W książce doszukamy się wielu interesujących faktów, od tych radosnych, jak przykładowo klacz Pianissima, oczko w głowie swojego hodowcy, po te smutne, czasami rozczarowujące, a szczególnie chodzi o zwolnienie Marka Treli z pełnionego stanowiska. Mamy zdaną całą relację, ilość telefonów, które otrzymał tego dnia i jak to się stało. Wierzę, że koniarze wiedzą o co chodzi, ale będą mogli się tu dowiedzieć jeszcze więcej. Wszystko jest szczerze opisane, żaden temat nie został zatuszowany, bo widocznie mieliśmy o tym przeczytać, a warto. Ze mnie ta książka wyciągnęła wiele różnych emocji, od początku czułam dumę i radość, mogłam poznać bardziej człowieka, który ma niezwykle dobre serce, jednak pod koniec czułam złość i bezradność z powodu tego, co się wydarzyło. Dodatkowo działa na mnie podświadomość tego, co teraz dzieje się w niegdyś wspaniałej stadninie w Janowie, ponieważ po odejściu Marka Treli odeszły trzy wspaniałe konie: Preria, Amra, oraz właśnie Pianissima. Dla lepszego poznania hodowcy, miłośnika i weterynarza na równi z końmi warto przeczytać od deski do deski tę historię, pozachwycać się pięknymi, starannie wybranymi zdjęciami, których w książce jest naprawdę wiele, a możliwe, że nikt poza tą książką ich nie widział.

Może ta książka nie ma za zadanie chwytać za serce, w końcu to biografia, jednak jest to wspaniała historia, którą powinien poznać każdy, nawet jeśli nie jest miłośnikiem koni, a kto wie? Może właśnie ta książka by to zmieniła?

4 komentarze:

  1. Nadal nie rozumiem dlaczego pan Trela nie może dalej tam pracować...
    To było tak odbiegając od tematu, a recenzja świetna, jak zawsze znajduję tu coś ciekawego. Nawet nie wiedziałam że taka książka istnieje! :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć raczej nie kupilabym sobie arabka to uwielbiam na nie patrzeć. Niemniej osobiście wole nie wnikać w "ten syf" dotyczący Janowa a obawiam się że pozycja powstała dzięki niemu :c
    Meh... Pianissima. Że tak młodo padła... Niemniej znam "ten ból" - przy hodowli psów nie raz dziwne rzeczy się słyszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie nie dla mnie :D Zresztą ja nawet niezbyt wiem, o co chodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Konie, stadniny, jeździectwo, to zawsze były dla mnie odległe tematy. To co przeczytałam na temat tej książki jednak mnie zainteresowało. Głośna sprawa, więc warto byłoby poznać ją od kulis, a przy okazji poczytać o prawdziwym pasjonacie, co zawsze, bez względu na dziedzinę, jest motywujące.

    OdpowiedzUsuń